Plaże nad Wisłą

01

mar

Plaże nad Wisłą

To prawa strona Wisły była szczególnie oblegana przez Warszawiaków. Wyobraźcie sobie, że jeszcze przed wojną i zaraz po niej w rzece można było się kąpać. Organizowano tam więc kąpieliska, plaże były rozległe i co najważniejsze – były czyste. Nad Wisłę chodziło się wypoczywać, opalać, spotkać się z przyjaciółmi albo na randkę. Tutaj grały kapele, czynne były kawiarnie i bary, montowano drewniane parkiety, na których odbywały się tańce.

Wiosną i latem organizowano zawody pływackie i motorowerowe. Sielanka trwała do końca lat 60, później plaże zaniedbano, a w Wiśle zakazano kąpieli. Pozostały jedynie baseny przy Wale Miedzeszyńskim (przy moście Łazienkowskim), które czynne są zresztą do dzisiaj.

Cieszy fakt, że od kilku lat tradycja spędzania czasu nad Wisłą wraca. Po prawej stronie rzeki oczyszczono plaże, powstały tam nawet nocne kluby. Młodzież i całe rodziny spędzają na plażach weekendy, rozpalają grille. Rozbudowuje się też lewa strona Wisły.

Na bulwarach czynne są modne, hipsterskie knajpki, w których Warszawiacy przesiadują praktycznie przez całą dobę. Nie możemy już doczekać się, kiedy tylko w rzece będzie można się pluskać. Patrząc na stan wody, mamy niestety wrażenie, że nasze marzenia nigdy się nie spełnią. Warto więc choćby wspomnieniami wrócić do tamtych lat, kiedy nasi dziadkowie korzystali z dobrodziejstw natury, jakie dawała Wisła na warszawskim odcinku.

Weekendy na plaży nad Wisłą to była norma. Panie w bardotkowych kostiumach, z okazałymi nakryciami głowy i mężczyźni, którzy oddawali się grze w siatkówkę. W ciągu dnia i wieczorami organizowano tańce na tzw. Poniatówce, czyli na plaży nieopodal mostu Poniatowskiego. Dzieci pluskały się w utworzonych basenach, do których wpływała czysta wiślana woda.

Czynne były przystanie, w których można było wypożyczyć łódkę czy kajak. Niektóre plaże były dzikie, inne w pełni zagospodarowane, ale każda była na pewno zapełniona Warszawiakami, żądnymi odpoczynku na łonie natury. Nad Wisłą opalano się na leżakach (były specjalne wypożyczalnie) albo wybudowanych pomostach. Były przebieralnie, natryski, toalety. Sprzedawano lody, kanapki, drożdżówki i napoje, wieczorami można było nabyć piwo. Przy niektórych swoje usługi oferował fryzjer, działała strzelnica, dostępny był telefon, można było grać w bilard albo skorzystać z czytelni. Przez cały dzień grała orkiestra.

Niektóre plaże były ogólnodostępne jak ta na Golędzinowie. Inne były prywatne, ale za to lepiej zagospodarowane. Największą popularnością cieszyła się plaża braci Kozłowskich (przy Saskiej Kępie) i Poniatówka (przy moście Poniatowskiego).

Co ciekawe, jeszcze przed wojną uruchomiono specjalną linię tramwajową „Extra”, dzięki której mieszkańcy Warszawy docierali na plaże; jeździły też autobusy. Wstęp na te prywatne kosztował, ale za to wypoczywało się w pełnym komforcie, było też znacznie bezpieczniej – kąpieliska były wydzielone sznurami, pluskających się w wodzie pilnował ratownik. Co więcej, funkcjonariusze z komisariatu rzecznego pływali łódkami po Wiśle i sprawdzali, czy ktoś nie wypłynął na szerokie wody.

2 Comments

  • alvaro
    Reply mar 24, 2017 at 1:01 pm

    Na plażach zajebiście jest tylko szkoda że jest zakaz robienia ognisk.

    • zbigniew
      Reply mar 24, 2017 at 1:06 pm

      No właśnie przez takich jak ty przydzę się chodzić na plażę. Bo jak moglibyście to byście tam cały czas koczowali nie mówiąc o tym co wyprawiacie gdy nikt nie patrzy. Ale ja wiem bo ojca, matke oszukasz ale mnie i życia nie oszukasz!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *