02
wrz
Ulica Górczewska w czasie Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie trwało dokładnie 63 dni, ale to 5 oraz 6 sierpień były najgorszymi dniami w całej historii Warszawy, która w 1944 roku została niemalże w całości zrównana z ziemią. Szczególną uwagę należy zwrócić na Wolę, dzielnicę stolicy Polski, która chyba najbardziej dotkliwie odczuła skutki masowych zniszczeń.
Nie chodzi tu tylko o podpalanie czy wysadzanie kamienic czy innych obiektów budowlanych, ale przede wszystkim o straty, patrząc na ludność cywilną, jaka zamieszkiwała tą część miasta. To właśnie ulica Górczewska stała się symbolem rzezi Woli, bo to na niej stworzono co najmniej kilka punktów, w jakich masowo zabijano cywilów, bez względu na ich wiek czy płeć. Wylicza się, że w tym okresie, tylko na Woli powstało aż 117 miejsc, gdzie dokonywano zbiorowych egzekucji mieszkańców. Dzisiaj, przy tych najbardziej symbolicznych widnieją tablice pamiątkowe czy pomniki, które stanowią miejsca hołdu dla ofiar.
Rzeź Woli
Według oficjalnych wyliczeń, w czasie tzw. Rzezi Woli, życie straciło 65 000 mieszkańców tej dzielnicy. Należy przy tym mieć na uwadze, iż o dokładnych wyliczeniach nie może być mowy, bowiem nie udokumentowano licznych egzekucji, jakie miały wtedy miejsce. Mordy dokonywane były przede wszystkim po obu stronach ulicy Górczewskiej, na odcinku od przejazdu kolejowego do Alei Prymasa Tysiąclecia. Uznaje się, że miejscem stracenia jest punkt przy ulicy Górczewskiej 52 i tam też znajduje się dzisiaj krzyż wraz z tablicą informacyjną.
Świadkowie wydarzeń z czasów Powstania Warszawskiego wskazują również inne adresy, gdzie uśmiercani byli cywile. To podwórze budynku przy Górczewskiej 51, fabryka kotłów „Simplex” przy Górczewskiej 53, okolice torów kolejowych czy warsztaty kolejowe przy Moczydle. Oczywiście to nie wszystkie miejsca, gdzie życie traciły całe rodziny zamieszkujące na Woli. Mieszkańców zabijano na przydomowych podwórzach, w mieszkaniach i piwnicach. Bombardowano kamienice i podpalano je, uniemożliwiając ucieczkę. Niestety, we wspomnianych dwóch pierwszych dniach masowej zagłady dzielnicy, zabijano wszystkich bez litości, tak mężczyzn jak i kobiety oraz dzieci. Później, w miejsce straceń odsyłano mężczyzn zaś kobiety wraz z dziećmi przetrzymywano w fabrykach na Moczydle bądź wolskich kościołach, po czym wywożono do obozów.
Szpital Wolski
Nie ochroniono również Szpitala Wolskiego (obecnie to Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc przy ulicy Płockiej 26). Zatrzymano tam zarówno pacjentów jak i lekarzy oraz całą służbę pielęgniarską. Szpital w końcu podpalono a pracowników oraz chorych przeprowadzono wzdłuż ulicy Górczewskiej, gdzie przy wiadukcie kolejowym zostali straceni. Życie straciło wtedy blisko 1 000 osób.
O rzezi Woli dowiadujemy się z relacji świadków. Co ważne, z kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców tej dzielnicy, przeżyła dosłownie ich garstka. To Ci, którzy zdołali wcześniej uciec w okolice Śródmieścia czy Starówki oraz Ci, którzy nietrafieni kulą na miejscu egzekucji przetrwali pod ciałami swoich sąsiadów. Z ich opisów wynika, że w miejsca masowych mordów przy ulicy Górczewskiej, gromadzono liczne gromady ludności. Wszystkich dzielono na kilkunastoosobowe grupy, po czym zabijano strzałem w plecy. Tych, których nie zamordowano jednym, dobijano kolejnym, tym razem w głowę. Osoby, którym udało się przeżyć to Ci, którzy nietrafieni kulą przeleżeli pod zwłokami swoich sąsiadów wiele godzin. To również nierzadko Ci, których Niemcy werbowali do pracy przy paleniu zwłok. Trzeba tutaj zaznaczyć, że w kilku miejscach przy ulicy Górczewskiej układano stosy zabitych Warszawiaków, oblewano benzyną i palono.
Artykuły, takie jak te powstają dla zachowania pamięci o poległych oraz po to, by przekazywać historię Warszawy następnym pokoleniom.